Ustawa o Wysiedleniu Indian (1830), Szlak Łez: Wystawa "Amerykanie w Muzeum Indian Amerykańskich- część 3
Ustawa o wysiedleniu Indian (1830) - Szlak Łez = Indian Removal Act - Trail of Tears.
Kolejna galeria wystawy „Amerykanie” w Narodowym Muzeum Indian w Waszyngtonie zawiera ekspozycję na temat znaczenia Ustawy o Wysiedleniu Indian z 1830 roku i skutków jej wcielenia w życie. Bogata w dokumenty i interpretacje tego fundamentalnego dla historii USA wydarzenia, które często w podręcznikach historii się pomija lub omawia pospiesznie i pobieżnie. Opowiada też o czirokeskim Szlaku Łez (Trail of Tears), jednym z najbardziej znanych i tragicznych elementów wcielania tej uchwały w życie. Ustawa, najogólniej mówiąc, sankcjonowała masowe, przymusowe wysiedlania Indian z południowowschodnich stanów USA. Nowe prawo dotyczyło teoretycznie wszystkich Indian, ale w praktyce narody indiańskie nim objęte należały do tak zwanych Pięciu Cywilizowanych Plemion – Czirokezów, Czoktawów, Czikasawów, Krików i Seminoli (Cherokee, Chockaw, Chickasaw, Creek, Seminole).
Język dokumentu podobnie jak jego nazwa jest niejednoznaczny. We wstępie ustawy zaznacza się, że jest to ”wymiana ziemi” z Indianami. Po jej dokonaniu „usuną się” na ziemie położone na zachód od rzeki Mississippi, które zostały im przyznane bez większej wiedzy o tym, co się tam tak naprawdę znajduje.
Ustawa ta jest w historii USA bezprecedensowa. Rdzenni mieszkańcy kontynentu od samego początku kolonizacji osadniczej byli wypierani coraz dalej i dalej na zachód z powodu nieustających konfliktów z przybyszami, wojen, zniszczenia środowiska, sprzedaży ziemi, chorób itp. Tym razem, w 1830 roku nastąpiła zmiana jakościowa. W majestacie prawa toczył się zarządzany i administrowany przez państwo szeroko zakrojony proces etnicznej czystki. Jej elementami i narzędziami były sporządzane przez państwowych urzędników spisy ludności, szczególnie właścicieli ziemskich, listy stanów posiadania, spisy wysiedlonych, listy aprowizacyjne, listy przewoźne oraz inne dokumenty potrzebne do przewiezienia, wyżywienia i eskortowania czy raczej pilnowania po drodze ogromnej ilości ludzi. Budget projektu przyznawano z roku na rok. Koszty, z pierwotnie przyznanych 500 tysięcy dolarów, wzrosły co najmniej 40krotnie. Z terenów Georgii, Alabamy, Tennessee, Mississippi, Kentucky, Północnej i Południowej Karoliny i Florydy wysiedlono blisko 68 tysięcy ludzi.
Orędownikiem ustawy z 1830 roku był prezydent Andrew Jackson, bohater wojny z 1812 roku, pogromca Seminoli na Florydzie. Wierzył głęboko, że usunięcie Indian było warunkiem koniecznym dla dalszego rozwoju państwa. Ich ziemia, a raczej jej przejęcie stanowiło niezbędny element dalszego postępu „cywilizacji”. Poglądy o tym, że Indianie nie mogą mieszkać obok białych, lub między nimi, ponieważ jako dzicy i niebezpieczni stanowią ogromne zagrożenie społeczne były popularne i szerzyły się od zawsze. Podobnie jak inne, równie skrajne, mówiące o tym, że mieszkając w pobliżu białych Indianie, niewinne dzieci natury, narażają się na degenerację, wyzysk lub oszustwa, co doprowadza ich do nędzy i nieuchronnego upadku. Dla własnego dobra powinni przenieść się lub zostać przeniesieni w inne miejsce, z dala od białego człowieka. Absurdalne i przeczące oczywistym faktom były te przekonania w przypadku Czirokezów. Z powodzeniem i do wieków uprawiali oni rolnictwo - ten dla wszystkich w XIX wieku rozpoznawalny znak narodu cywilizowanego. W okresie kolonialnym znakomicie się zorganizowali, stworzyli własny rząd, napisali własną konstytucję, opracowali własne pismo, wybudowali szkoły i wydawali gazety. Poziom analfabetyzmu wśród nich był zdecydowanie mniejszy niż wśród białych. Doceniali wagę i rozumieli znaczenie edukacji. Wódz naczelny Czirokezów od 1828 roku, John Ross, był wykształconym człowiekiem, który walczył o prawo Czirokezów do samostanowienia w całym szeregu procesów sądowych zakończonych orzeczeniem Sądu Najwyższego.
Nie zatrzymało to wprowadzenia ustawy w życie. Poparcie dla Indian w Kongresie, choć niemałe, okazało się niewystarczające. Zresztę debatującym na temat ustawy chodziło nie tylko o sprawę indiańskiej ziemi, ale o same podstawy demokracji, o zakres jurysdykcji poszczególnych stanów, o misję cywilizacyjną państwa i sposób jej realizacji, o rasistowską niemoralność całego przedsięwzięcia. Głód indiańskiej ziemi i naciski białych wyborców i plantatorów było bardzo silne. Ustawa została przegłosowana niewielką ilością głosów. Sam „król pogranicza” Davy Crockett, w tym czasie kongresmen ze stanu Tennessee, gorąco popierał Indian i sprzeciwiał się ustawie o wysiedleniu. Kosztowało go to jego dalszą karierę polityczną. Przegrał kolejne wybory i udał się szukać szczęścia w Teksasie, by spotkać chwalebny koniec podczas obrony Alamo.
Czirokeski Szlak Łez zaczął się zimą 1838 roku. Marsz, utrwalony w książkach i filmach, to jeden z ostatnich epizodów długiego procesu wydziedziczania Czirokezów rozpoczętego w latach 1820tych. Kilkanaście lat trwały negocjacje, protesty, procesy sądowe, petycje. Wielu członków plemienia na przestrzeni lat traciło wiarę w powodzenie oporu i wyprowadziło się dobrowolnie. Wielu zostało w nadziei, że młoda republika nie zdradzi zasad swojej własnej Karty Praw obywatelskich– fundamentu, na którym została zbudowana. A jednak okazało się, że demokrację i równe prawa odwieszono i w 1838 roku przymusowo wysiedlono 16 tysięcy Czirokezów. Zabrani nagle z domów i farm (wielu przerwało pracę w polu czy przygotowanie posiłku) zostali w pierwszym etapie zamknięci za specjalnie w tym celu wybudowanymi palisadami. Potem maszerowali pod eskortą wojska w kierunku zachodniego brzegu Mississippi, na ziemie tak zwanego Terytorium Indiańskiego, na teren dzisiejszej Oklahomy. Piechotą i na wozach, z dobytkiem, jaki naprędce udało im się zabrać wędrowali ponad 1500 km na przyznane im tereny. Podróż trwała długo. Prawie 5 tysięcy osób pochowano po drodze, zginęli z wyczerpania, od chorób, z głodu i zimna.
Stany Zjednoczone Ameryki dopiero w 1987 roku zdecydowały się na upamiętnienie tego niechlubnego i bolesnego szlaku. Wpisano go w poczet zabytków historycznych i odpowiednio oznaczono.
Tereny opuszczone przez narody indiańskie zostały natychmiast zajęte. Rozrosło się na nich światowe bawełniane imperium. Po usunięciu Indian (którzy przed wysiedleniem uprawiali bawełnę i byli wielką konkurencją dla białych plantatorów) ich żyzne ziemie sprzedano i sprowadzono czarnych niewolników, roboczą siłę napędową bawełnianej potęgi Ameryki. Jak pisze Claudio Saunt w książce “Unworthy Republic: The Dispossession of Native Americans and the Road to Indian Territory” wydatki rządu na proces wysiedlenia zostały szybko zrównoważone sprzedażą indiańskiej ziemi (którą nazywano „ziemia państwową”). W Alabamie i Mississippi na dawnej indiańskiej ziemi produkowano 40% całej stanowej bawełny. Jako przedsięwzięcie zarobkowe przymusowe wysiedlania opłaciły się. Niecałe 30 lat później gospodarka oparta na pracy niewolników stała się przyczyną krwawej wojny domowej, której skutki są odczuwalne do dziś.
Koszty planowania Ameryki bez Indian, przekroczyły najwyższe rachuby. Kraj został trwale zmieniony. Geograficzna segregacja ludności rdzennej, rozkwit niewolnictwa, precedens przymusowego wysiedlania i wydziedziczenia tkwią głęboko w amerykańskiej pamięci jak bolesna zadra.
Analiza skutków i kosztów tego wydarzenia będzie trwała jeszcze długo.
https://americanindian.si.edu/americans/#stories/the-removal-act
(Ewa Dzurak)