W 1948 toku Harriet Leitch, bibliotekarka Towarzystwa Historycznego z Seattle, poszukując Edwarda Curtisa znalazła adres jego córki, Beth, która prowadziła studio fotograficzne w Los Angeles i napisała do niej list. Z odpowiedzi dowiedziała się, że Edward Curtis „is very much alive” i mieszka w pobliżu jej studia. Osiemdziesięcioletniego fotografa dręczył artretyzm, miał kłopoty z chodzeniem, słabł mu wzrok. Przychodziła do niego z pomocą pielęgniarka. Nie tracił jednak ducha i z przyjemnością nawiązał kontakt z Harriet. Wysłał jest nawet napisany wiele lat wcześniej szkic autobiograficzny. Oraz informację, że The North American Indian znajdował się całkowicie poza zasięgiem jego wpływów czy decyzji.
Po wydaniu ostatniego tomu w 1930 roku Curtis, będący na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego, trafił do szpitala. Prawie dwa lata zajęło mu dochodzenie do siebie. W 1932 roku wyszedł ze szpitala i z energią patrzył w nowe życie. Zamieszkał blisko rodziny - jego troje dzieci, dwie córki i syn mieszkali w pobliżu siebie w Kalifornii. Jednak okres wielkiego kryzysu w jakim znajdował się wtedy kraj nie był dla niego łatwy. By przetrwać imał się różnych pomysłów. Wraz z synem Haroldem zabrał się z poszukiwanie złota. Zaczął znowu pisać i myślał o wydaniu książki na temat historii tego drogocennego metalu uroku jaki rzuca na ludzi. W 1935 znany reżyser zatrudnił go przy produkcji westernu Plainsmen, który kręcono we wschodniej Montanie niedaleko pola bitwy nad Little Bighorn, w terenie, który Curtis dobrze poznał pracując nad tomami o Indianach Prerii.
Kiedy Curtis pracował na planie zdjęciowym z Gary Cooperem Biblioteka Morgana sprzedała wszystkie materiały do The North American Indian jakie ciągle jeszcze posiadała. Złożone już komplety, pojedyncze tomy, zdjęcia, luźne strony tekstu, transkrypcje pieśni, fotograwiury, dodatkowe teczki ze zdjęciami i pozostałe materiały zakupił bostoński marszand Charles E. Lauriat za mizerne tysiąc dolarów. Lauriat doceniał niezwykłe dzieło Curtisa, składał z wydrukowanych już stron kolejne tomy, dopełniał komplety, sprzedawał też pojedyncze fotografie. Nie trwało to długo, zmarł w 1937 roku a po jego śmierci materiał został całkowicie zapomniany. Pogrzebany w magazynach księgarni zaczął gromadzić kurz i pajęczyny.
Tymczasem nadszarpnięte przez lata pracy zdrowie Curtisa nie pozwalało mu realizować planów jakie budziły się w jego nieustannie szukającej wyzwań głowie. Nie napisał książki o złocie, miał bowiem problemy z utrzymaniem pióra, nie udało się zrealizować planów podróży do Ameryki Południowej. Korespondencja z Harriet Leitch ożywiła go nieco i pobudziła do chęci spisania autobiografii, ale bez powodzenia. Ostatnie dwa lata życia spędził w małym mieszkaniu w pobliżu Beverly Hills zmagając się z codziennością. Zmarł w październiku 1952 roku, w wieku 84 lat, na zawał serca. Parozdaniowy nekrolog w New York Timesie i nie wspomniał nawet o epokowym dziele, którego był autorem.
Przyczyny zapomnienia tak wielkiego dzieła są złożone. Kilka jednak od razu się wybija. Po pierwsze depresja lat trzydziestych skutecznie odwróciła uwagę od Indian i ich problemów, a nawet od tak dobrze rozwijającej się mitologii Dzikiego Zachodu. Cały komplet tomów The North American Indian był od samego początku zbyt kosztowny, by zaistnieć w domach zwykłej publiczności, trzymano go tylko w bibliotekach szacownych instytucji albo w prywatnych zbiorach bogaczy. Coraz dynamiczniej rozwijała się też w USA antropologia kulturowa, która starała się zwalczać stereotypy, uprzedzenia rasowe i etniczne. Nostalgiczne obrazy Curtisa sentymentalnie przywołujące „znikającą rasę” zupełnie do tej nowej nauki nie przystawały i powoływanie się na Curtisa czy choćby używanie jego zdjęć nowoczesnym antropologom nawet nie przychodziło do głowy.
Dwadzieścia lat po śmierci Curtisa, w 1972 roku w kręgach artystycznych w Santa Fe (Nowy Meksyk) rozeszły się pogłoski o pięknych zdjęciach z rejonu Południowego Zachodu przechowywanych gdzieś w bostońskich piwnicach. Kolekcjoner i fotograf Karl Kerneberger, pojechał obejrzeć dzieło od razu wiedział, że trafił na żyłę złota. Wraz z przyjaciółmi zakupił materiały Curtisa, które następnie zmieniały kilka razy właścicieli aż trafiły w ręce inwestorów z Krzemowej Doliny. Coraz więcej kolekcjonerów interesowało się zdjęciami Curtisa. Kolekcjonerka z Teksasu Lois Flury oczarowana dziełem Curtisa przeprowadziła się do Seattle i otworzyła galerię z jego zdjęciami, w pobliżu miejsca, gdzie spotkał przed laty księżniczkę Angelinę. W 1993 roku Lois Flury dowiedziawszy się, że w posiadaniu rodziny Curtisa ciągle znajduje się cały komplet The North American Indian i obawiając się że grozi mu rozbicie na części, znalazła dla niego kupca w postaci Biblioteki Uniwersytetu Oregońskiego. Wystawy zdjęć Curtisa ta w Bibliotece Morgana w 1971 roku, w Muzeum Sztuki w Filadelfii w 1972, w Kalifornii w 1976 cieszyły się ogromną popularnością i przyczyniały do ożywienia zainteresowania jego dziełem. W latach 70tych, zaniepokojonych degradacją środowiska naturalnego, odkrywających etniczność i duchowość powróciło też zainteresowanie Indianami i ich pełnymi szacunku do natury kulturami. Pojawiły się książki przedstawiające ich w sentymentalnym, romantyzującym duchu. Dobrym przykładem jest Touch the Earth : a self-portrait of Indian existence z 1971 roku zredagowana z wypowiedzi przedstawicieli różnych plemion przez T.C McLuhan, a ilustrowana zdjęciami Curtisa w nostalgicznej sepii. Wartość jego zdjęć nieprzerwanie rosła i zaczęły osiągać na aukcjach znaczące ceny.
Monumentalne dzieło The North American Indian nie mogło być wyczynem jednego człowieka. Edward Curtis był jego duszą, motorem napędowym, ale realizował swój projekt przy współpracy wielu ludzi. Zatrudniał etnografów, tłumaczy, doradców, modeli, interpretatorów, aktorów, techników.
Redaktorem całości zgodził się zostać Frederick Webb Hodge z Instytutu Smithsona, a potem z nowojorskiego, otwartego w 1922 roku muzeum Indian. Hodge był uznanym autorytetem w sprawach tubylców, prowadził badania archeologiczne w Nowym Meksyku. Wiele też pisał i to zarówno o tubylczej prehistorii jak i o czasach współczesnych. Był także redaktorem dwutomowego Handbook of North American Indian North of Mexico oraz redaktorem pisma American Anthropologist. W zespole Curtisa sprawdzał jakość tekstu oraz informacji etnograficznych gromadzonych w terenie. Konsultował dane etnograficzne z antropologami. Dostarczał zespołowi Curtisa wszelkich publikacje etnograficzne na temat plemion nad którymi właśnie pracowano, a które w wielkim kufrze zawsze towarzyszyły osobom w terenie.
Kuzyn Curtisa William Wellington Phillips był jego głównym pomocnikiem do 1912 roku. Najważniejszym i najwierniejszych towarzyszem Curtisa był William Edward Myers, który pracował nad tekstem i zbieraniem informacji etnograficznych przez dwadzieścia lat, od 1906 roku. W pierwszych 18 tomach znajdują się dla niego podziękowania, i można uznać, że to on był autorem tekstu. To on konsultował zebrane dane etnograficzne z Hodgem, on korespondował z wieloma antropologami. Nierzadko prowadził badania terenowe w pojedynkę, ponieważ Curtis poświęcał coraz więcej czasu na akcje i działania promocyjne. On też często wyruszał na wschodnie wybrzeże doglądać druku kolejnych tomów. Niestety jednak, jak pisze Gidley, trudno odtworzyć ogrom jego pracy, jego materiały terenowe, zapiski, listy nie przetrwały. W 1926 roku sytuacja rodzinna i finansowa zmusiła Myersa do opuszczenia projektu Curtisa. Zajął się zarządzaniem nieruchomościami, a kiedy zmarł w 1949 roku w nekrologu w lokalnej gazecie kalifornijskiej nawet nie wspomniano o jego nieocenionym wkładzie do dzieła The North American Indian. Samo dzieło było już wtedy prawie całkowicie zapomniane.
Curtis zatrudniał wielu tłumaczy i informatorów pochodzenia indiańskiego. Najważniejsi z nich to Alexander B. Upshaw z plemienia Kruków i George Hunt z plemienia Tlingitów. Alexander Upshaw, stał się sławny, bo towarzyszył Curtisowi w marcu 1909 roku w podróży do Białego Domu, gdzie urzędował wtedy Teodor Roosevelt. Upshaw to fascynująca postać, uosobienie i symbol zmian jakie proces kolonizacji narzucił narodom tubylczym. Urodzony w 1875 roku w Montanie został absolwentem głośnej szkoły z internatem w Carlisle w Pensylwanii. Po otrzymaniu dyplomu w 1897 roku jakiś czas uczył w podobnej szkole dla dzieci indiańskich w Nebrasce. Rozumiał konieczność asymilacji i nawet pomagał przy pomiarach geodezyjnych w rezerwacie Kruków w przygotowaniu do podziałów ziemi na mocy Ustawy Dawesa. Zmienił jednak poglądy, być może rasizm z jakim się spotkał od czasu małżeństwa z białą kobietą miał na tę zmianę duży wpływ. Od 1905 roku Upshaw działał jako tłumacz, zaświadczał gdzie tylko mógł w obronie praw swoich współplemieńców. Występował w sądach w sprawach o ziemię, pisał do przedstawicieli administracji. Zdobył szacunek i zaufanie współplemieńców. Biali z osad w pobliżu rezerwatu traktowali go wrogo. Curtis, który go bardzo cenił pisał: ” W kraju Kruków pracuje dla mnie indiański tłumacz, który jest najbardziej niezwykłym człowiekiem jakiego znam. Jest doskonale wykształcony i całkowicie nieucywilizowany.” Dzięki niemu Curtis zdobył nadzwyczajny materiał fotograficzny i etnograficzny. Upshaw pracował nie tylko z Krukami, ale również z Arikarami, Siuksami i z Czarnymi Stopami. Tomy poświęcone plemionom prerii należą do najlepszych i były często cytowane przez antropologów. Ciekawy materiał poświęcony szczegółom bitwy nad Little Bighorn zebrany od żyjących jeszcze zwiadowców Custera nie znalazł się w wydrukowanym tomie z powodu protestów broniącej reputacji męża Custera.
Innym niezwykle ważnym współpracownikiem Curtisa był George Hunt. Urodzony 1854, był synem pracownika Hudson Bay Company i kobiety z grupy Tlingitów z Alaski. Znał dobrze język plemienny, obyczaje i wszystkie aspekty plemiennego życia. Był przewodnikiem, tłumaczem, interpretatorem zbieraczem, fotografem i etnografem. Znał wszystkie ludy wybrzeża północnego zachodu. Od 1888 pracował dla Franza Boasa, „ojca amerykańskiej antropologii” i był dla niego nieocenionym źródłem informacji. W 1893 roku występował na Wystawie Światowej w Chicago, gdzie Boas organizował pawilon etnologiczny. Curtis spotkał go prawdopodobnie w 1909 roku na wyspie Vancouver i korzystał z jego usług przez wiele lat. Hunt i cała jego rodzina pozował do zdjęć, odtwarzał rytuały, zdobywał informacje. Bez jego pomocy pionierski film In the land of the headhunters nie miałyby szans na powstanie.
W burzliwych latach 60tych i 70tych dzieło Curtisa zostało na nowo odkryte i docenione. Było także poważnie krytykowane. Większość zarzutów wiąże się z problemem autentyczności, wierności w rejestrowaniu zastanego świata. Fotografia, ponieważ od samego początku istnienia była traktowana jako narzędzie do dokumentacji rzeczywistości, jako wierny jej zapis, boryka się problemem prawdziwej reprezentacji od zawsze. Oko kamery choć rejestruje obojętnie to co widzi, patrzy zawsze tam, gdzie zostanie skierowane w celowym działaniu fotografa. W czasach Curtisa fotografię zaczynano traktować jak jedną ze dziedzin sztuk pięknych, równą malarstwu. Rozumiano, że fotografia nie jest mechaniczną rejestracją świata ale jego twórczą interpretacją. Fotografia na użytek antropologii miała jednak przede wszystkim dokumentować i za wszelką cenę zachowywać obiektywizm widzenia. Tymczasem Curtisowi, dla którego estetyczny aspekt zdjęć był najważniejszy i dla którego zdjęcia były przede wszystkim dziełami sztuki, ingerencja w obraz w trakcie kolejnych etapów jego powstawania wydawała się konieczna. Zarzucano mu nie tyle to, że jego zdjęcia były pozowane (tego wymagała ówczesna technika fotograficzna) ale to, że w pogoni za romantycznym obrazem ginącego świata Indian inscenizował, aranżował, odtwarzał sceny z życia plemiennego, sceny jakie w jego czasach nie miały już miejsca. Takim zdjęciami są fotografie wodzów plemion prerii w odświętnych pióropuszach, czy zdjęcie grupy wojowników jadących na wyprawę wojenną, albo zdjęcie grupy konno wędrującej przez prerię, na którym wierzchowce ciągną za sobą travois. To są z całą pewnością obrazy celowo zaaranżowane. Nie ma w tym nic niezwykłego, odtwarzał sceny z plemiennego życia w celach ich rejestracji także Boas i inni ówcześni antropolodzy. Curtis inscenizował takie obrazy, które były odpowiedzią na oczekiwania publiczności, na istniejące stereotypy, które jego zdjęcia jeszcze mocniej starały się utrwalić.
Najczęściej przytaczanym przykładem manipulacji Curtisa jest zdjęcie zatytułowane „In Piegan lodge” wykonane w 1909 roku a umieszczone w tomie 6 wydanym w 1911 roku. Widnieje na nim dwóch mężczyzn, Little Plume i Yellow Kidney, obaj siedzą w tipi, a pomiędzy nimi znajdują się różne przedmioty (fajka, tarcza) najwyraźniej ważne dla obu mężczyzn z plemienia Czarnych Stóp. Przy bliższym przyjrzeniu się widać też pomiędzy nimi zamglony okrągły kształt, wyraźnie wyretuszowany z pierwotnego obrazu. To ślad po budziku (widać go na negatywie) wyraźnie potraktowanym przez autora zdjęcia jako obcy element, nie pasujący do wnętrza indiańskiego tipi. Retusz jest wyraźny, ale jego interpretacja nie jest wcale jednoznaczna. Dlaczego Curtis usunął zegarek? Czy usuwając urządzenie mierzące czas niejako umieścił Indian w rzeczywistości poza czasem, czy rzeczywiście pozbawił ich w ten sposób historii? Zdjęcie powstało w czasie, kiedy Stany Zjednoczone przyjmowały z wolna ideę czasu standardowego. Dla kolei przyjęto go w roku 1883, a dla całego kraju w 1918. Masowo produkowano wtedy niedrogie zegarki. Ten pomiędzy dwoma mężczyznami w indiańskim tipi jest jeszcze ciągle w pudełku, wyraźnie ceniona własność, ponieważ umieszczono go obok przedmiotów niezwykle ważnych dla kultury Czarnych Stóp. Zegar wyraźnie tu nie pasuje i przez to rzuca się bardzo w oczy. I być może dlatego Curtis (jak docieka Shamoon Zamir) go usunął by nie przykuwał zbyt mocno wzroku widza, by nie odwracał ich uwagi od innych nieznanych im przedmiotów, których prezentacja jest tematem zdjęcia. Można dodać, że koszula jednego z bohaterów zdjęcia jest uszyta z fabrycznego materiału, nieznanego Indianom, a jednak Curtis nie namówił go na inne ubranie. Więc być może to manipulowanie zdjęciami miało na celu nie tyle odebranie bohaterom ich podmiotowości, ile, w pojęciu Curtisa, lepsze jej zaprezentowanie.
Curtis manipulował zdjęciami, retuszował, odtwarzał, nadał im sugestywne tytuły. Jego gigantyczne dzieło budzi jednak respekt swym rozmachem mimo uwag krytycznych. Wykonał 40 tysięcy zdjęć i większość jest obrabiana wyłącznie w celach artystycznych. Fotografia Curtisa znajduje się na przecięciu sztuki i nauki, dokumentu-faktu i jego interpretacji, punktu, gdzie kreacja i rejestracja przecina się na ścieżce rzeczywistości, gdzie emocja miesza się z obiektywizmem, historia z bezczasowością. Curtis był przede wszystkim artystą, pragnął by jego zdjęcia były piękne, sugestywne, by robiły wrażenie.
Fotografia, jak pisze Elizabeth Edwards w książce Raw Histories: Photographs, Anthropology and Museums (2001) może i coraz częściej staje się elementem działań związanych z powrotem do historii, narzędziem odrodzenia pamięci rodzinnej i plemiennej, pomocą w odzyskaniu utraconego czasu. Zdjęcia Curtisa, dla wielu współczesnych Indian, odnajdujących na nich świat swoich przodków są inspiracją dla umocnienia czy odbudowy tożsamości, do odrodzenia pamięci rodzinnej i plemiennej, źródłem wielkiego wzruszenia. W 2000 roku Anne Makepiece wyreżyserowała film dokumentalny pod tytułem Coming to light: Edward S. Curtis and the North American Indians, którego najważniejszym elementem jest reakcja współczesnych Indian na zdjęcia Curtisa i ich złożony do nich stosunek. Jest on w przeważającej mierze pozytywny, bo umożliwiają spojrzenie na twarze współplemieńców, czasem nawet członków rodziny. Jednego z członków plemienia Atsina ze wzruszeniem rozpoznaje na starym zdjęciu swego dziadka. Inna kobieta z plemienia Czarnych Stóp mówi: „Im lepiej poznajesz kulturę tym bardziej doceniasz jego zdjęcia… wkładem fotografii Curtisa w nasze życie będzie to, że spowodują, iż zatrzymana pamięć znowu zastartuje”. A wielu indiańskich fotografów, takich jak Pamela Shields (Blackfeet) czy Larry McNeil (Tlingit) w swoich fotografiach polemizują z Curtisem, grają jego obrazami, przetwarzają je w prowokujący, zabawny, zawsze ciekawy sposób.
Całość dzieł Edwarda S. Curtisa można zobaczyć w formie elektronicznej na stronie Northwestern University: https://dc.library.northwestern.edu/search?q=%22%5C%22North+American+Indian%5C%22%22
(Ewa Dżurak)
Dalsze lektury:
Davis, Barbara A. Edward S. Curtis. The life and times of a Shadow Catcher. San Francisco: Chronicle Books, 1985.
Edward S. Curtis and the North American Indian Project in the field. Mick Gidley (red). Lincoln: University of Nebraska Press, 2003.
Egan, Timothy. Short Nights of the Shadow Catcher: the epic life and immortal photographs of Edward Curtis. Boston: Houghton Mifflin, 2012.
Gidley, Mick. The Making of Edward S. Curtis's The North American Indian. The Princeton University Library Chronicle , Vol. 67, No. 2 (Winter 2006), pp. 314- 329
Gidley, Mick. Edward S. Curtis and the North American Indian, Incorporated. Cambridge: Cambridge University Press, 1998.
Gidley, Mick. The Vanishing Race: selections from Edward S.Curtis The North American Indian. New York. Taplinger Publishing Company, 1977.
Lear, Jonathan. Radical Hope: Ethics in the Face of Cultural Devastation. Cambridge: Harvard University Press, 2008.
Sacred Legacy: Edward S. Curtis and the North American Indian. Red Christopher Cardozo, wstęp N. Scott Momaday. New York: Barnes and Noble, 2006.
Touch the earth: a self portrait of Indian existance. T.C. McLuhan (red). New York: Outerbridge and Dienstfrey, 1971.
Zamir, Shamoon. The gift of face : portraiture and time in Edward S. Curtis The North American Indian. Chapel Hill: The University of North Carolina Press, 2014.
Curtis Legacy Foundation:
https://www.curtislegacyfoundation.org/