„Fotografia to sprawa poważna i wielu ludzi do dziś
Pozwala na zrobienie sobie zdjęcia tylko tym, do których mają zaufanie”
(…)
Zdjęcia są tutaj ponieważ są częścią wielu opowieści
I dlatego, że dzięki śladom w nich zostawionych wiele opowieści da się odtworzyć”
(Leslie Marmon Silko, Storyteller, s.1)
„(…) zdjęcie - to nie tylko obraz (jako dzieło malarskie), interpretacja rzeczywistości, ale także ślad, coś odbitego bezpośrednio ze świata, niczym odcisk stopy albo maska pośmiertna (…). (S. Sontag, O fotografii, s. 138)
“Fotografia może kłamać tylko co do znaczenia jakiejś rzeczy, gdyż z natury jest tendencyjna, ale nigdy w sprawie istnienia tej rzeczy” (S. Sikora, O fotografii między dokumentem a symbolem, s. 66)
Fotografia jest zawsze śladem tego, co rzeczywiste. W ramach możliwości i ograniczeń technik fotograficznych zdjęcie rejestruje fragment rzeczywistości zawsze z jakiegoś powodu i w jakimś celu. Spełnia oczekiwania czy nadzieje, wpisuje się w panujący styl, podąża za powszechnie stosowanym formatem. Fotografa zapisuje, zatrzymuje moment z przeszłości. I ma tajemniczą moc przeniesienia widza w ten znieruchomiały, miniony czas. A przy tym pozycja fotografa jest zawsze niejednoznaczna. Z jednej strony to intruz odbierający momentowi prawo do przemijania, wycinający go arbitralnie z naturalnego biegu czasu, z drugiej to on właśnie jest tego momentu wybawcą, bo pomaga go zachować, zapamiętać, ocalić i odtworzyć.
Teraz z powodu wszechobecności fotografii znieczulamy się na jej magię. Zalew okolicznościowych fotek, elektronicznie podrasowanych, poprawionych i ulepszonych uniemożliwia poważne ich traktowanie (mowa tu o fotografii okolicznościowej, dokumentującej a nie o zdjęciach artystów fotografików). Tym mocniej uderza uroczysty charakter i powaga starych zdjęć. Wpatrywanie się w te kawałki niegdysiejszej rzeczywistości przenosi widza w inny czas.
Historia kolonizacji Indian splata się z rozwojem fotografii. Byli fotografowani, a potem filmowani, częściej niż jakiekolwiek inne plemienne ludy na ziemi. Fotograficzna kolekcja archiwalna ważnej instytucji, Muzeum Indian Amerykańskich w Waszyngtonie zawiera 90 tysięcy zdjęć, a nie jest to przecież kolekcja jedyna. Od samych początków rozwoju fotografii tubylcy byli szalenie atrakcyjnym przedmiotem dla fotografów. Egzotyczne twarze i tragiczny los skazujący na nieuchronne (jak się wtedy wydawało) wyginięcie były magnesem przyciągającym z początku dokumentalistów a potem w miarę rozwoju technologii wszelkich adeptów fotografii do kraju Indian.
Kiedy w 1839 wykonano pierwszy dagerotyp we Francji i wierzono, że zapisuje tylko i wyłącznie prawdę, Pięć Cywilizowanych Plemion z południowego wschodu USA wysiedlono przymusowo do Oklahomy. Wkrótce potem w 1842 założono American Ethnological Society (AES), organizację która miała na celu dokumentowanie „znikającej” tubylczej ludności.
Początkowo zdjęcia Indian były robione przez białych dla innych białych - w każdym razie dla nie Indian – stąd podkreślanie pewnych cech fizycznych, tworzenie i utrwalanie wizerunku odpowiadającego na powszechnie panujące przekonania o „prymitywizmie” i egzotyce Indian. Zgodnie z oczekiwaniami traktowano ich przede wszystkim jako świadków mijającej, odchodzącej epoki. Klimat wielu zdjęć przenikała nostalgia i żal powodu nieuniknionego losu pięknego, ale skazanego na zagładę, przegranego ludu. Długie włosy, oryginalny strój, ozdoby, wzory malowane na ciele i twarzy, trzymana w dłoniach broń składały się na elementy ikonografii egzotycznego, fascynującego ludu, który należy „ucywilizować”.
Jak na ironię, pierwszy Indianin na fotografii, Wielebny Peter Jones, albo Kahkeqaquonaby, został uwieczniony w 1843 roku, nie w Ameryce a w Wielkiej Brytanii przez parę szkockich fotografów Davida Octaviusa Hilla i Roberta Adamsona. Wczesne fotografie powtarzały wizerunki Indian w malarstwie. Malarz, George Catlin, podczas swej wyprawy na tereny położone na zachód od Missisipi namalował dziesiątki portretów Indian prerii, wodzów, scen z życia codziennego i religijnego i utworzył z nich „Indian Gallery” z którą podróżował po Anglii. W 1840 roku zorganizował wystawę swych obrazów i towarzyszących jej artefaktów w Londynie. Szybko do swoich wystaw wprowadził elementy widowisk z Dzikiego Zachodu w postaci żywych eksponatów, przebranych za Indian aktorów, którzy odgrywali tańce i sceny z polowania. Widowiska takie dzięki popularności powieści Jamesa F. Coopera były bardzo popularne. Catlin zatrudnił też prawdziwych Indian, w latach 1844-45 pracującą dla niego grupę Indian Iowa uwieczniono w Anglii na dagerotypie. Niestety nie zachował się.
Pierwszy dagerotyp Indianina powstały na ziemi amerykańskiej to wykonany kilka lat później, w 1847, portret wodza Sauków, Keokuka, utrwalony w St. Louis przez znanego portrecistę Thomasa Easterly.
Technika wykonywania fotografii w początkowym okresie jej istnienia miała zdecydowany wpływ na styl zdjęć. Wymagała, by obiekt siedział bez ruchu przez dłuższą chwilę. Stad wszystkie zdjęcia z tego początkowego okresu są do siebie bardzo podobne. Ludzie siedzą, lub stoją, w takich samych pozach bez względu na pochodzenie etniczne i wpatrują się z napięciem w kamerę. Sprzęt był ciężki, nieporęczny, proces wywoływania obrazu długi i skomplikowany, wymagający całego chemicznego laboratorium. Stąd zdjęcia robiono głównie we wnętrzach zawodowych salonów fotograficznych.
W 1851 roku rząd USA zlecił fotografię 19 Arapahów, Czejenów, Indian Otoe, Iowa i Lakotów, którzy przybyli z delegacją do Waszyngtonu celebrować zawarty właśnie Traktat w Laramie. Od tej pory, ponieważ takie wizyty były coraz częstsze, fotografowano oficjalnie wszystkie delegacje indiańskie. Między innymi James Earle McClees i Aleksander Gardner byli cenionymi wykonawcami owych zdjęć. Ten ostatni, znany ze zdjęć z okresu wojny secesyjnej, pracował nie tylko w stolicy. Podróżował i fotografował amerykańskich tubylców podczas negocjacji traktatów na Zachodzie kraju.
Po wojnie secesyjnej rozpoczęła się prawdziwa ekspansja na zachód. Wielu wprawom z lat 1870tych i 1880tych towarzyszyli zawodowi fotografowie. Między innymi William Henry Jackson, Timothy O”Sullivan, John K. Hillers pozostawili wiele zdjęć wykonanych na pograniczu.
Tymczasem techniki fotograficzne rozwijały się coraz bardziej. Popularne do lat 1860tych dagerotypy zastąpiono nowym sposobem wykonywania zdjęć. Wprowadzono sposób powielania fotografii oparty na użyciu mokrej płyty pokrytej warstwą kolodionu. Po naświetleniu na płycie powstawał negatyw, który można było wielokrotnie powielać. Technika ta szybko zdominowała rynek i panowała do lat 1880tych.
W tym okresie popularne stały się tak zwane carte de visite. Z Paryża przyszła moda na zdjęcia małego formatu (zwykle 6 x 9 cm), które można było nosić przy sobie, łatwo oglądać, wymieniać, sprzedawać. Popularność ich stała się przyczyną upowszechnienia i skomercjalizowania fotografii. Kolekcjonowano nie tylko portrety bliskich czy rodziny, ale również sławnych osób, oraz egzotycznych osobników.
Równolegle z postępem w technice fotograficznej rozwijała się i organizowała nauka antropologii. Obok utworzonego w 1842 AES, w 1879 przy Instytucie Smithsona powstało Bureau of American Ethnology (BAE). Kierowane przez Johna Wesley Powella miało za zadanie kolekcjonować, dokumentować antropologiczne, lingwistyczne, archeologiczne informacje na temat kultur amerykańskich tubylców. Działalność antropologów i zbieraczy okresu przełomu wieków często nazywa się antropologią ocalającą czy ratującą (salvage anthropology). Termin ten ukuty w latach 60tych XX wieku związany z archeologią i ochroną artefaktów na terenach wielkich budowlanych projektów, szybko stał się określeniem używanym w odniesieniu do praktyki dokumentowania zmieniającej się kultury i obyczajów tubylców amerykańskich, wszelkimi dostępnymi metodami praktykowanej w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku. Ocalająca moment fotografia była tej „ocalającej etnologii” niezbędnym elementem. Wyprawom BAE zawsze towarzyszyli zawodowi fotografowie dokumentujący domostwa, ceremonie, życie społeczne i kulturę materialną Indian. Fotografowie BAE robili też na zamówienia zdjęcia w studiach w Waszyngtonie. W latach 1880-1920 wykonali setki zdjęć Indian, wysłanników plemiennych czy posłów w galowych strojach plemiennych.
Wielu fotografów wykonywało całe kolekcje zdjęć przedstawicieli różnych plemion. Najsłynniejszym jest Edward Sheriff Curtis, którego dziełem życia jest 20 tomów zdjęć i tekstu pod tytułem „The American Indian”. Curtis, któremu poświęcimy osobny tekst, wykonał 40 tysięcy zdjęć tubylców, z czego 2.5 tysiąca wydał w formie albumowej. W latach 1896-1930 odwiedził 80 plemion, wykonując portrety, zdjęcia grupowe, zdjęcia ceremonii często opatrzone tekstowym komentarzem. I choć wiele mu się zarzuca co do aranżacji i wiarygodności jego ustawianych zdjęć, to nikt nie może im odmówić niezwykłego piękna i perfekcyjnego wykonania.
Fotografowie rejestrowali nie tylko stroje i obyczaje Indian sprzed kontaktu i przed lawiną zmian jaka społeczności tubylcze spotkała. Fotografia rejestrowała też zmiany jakie zachodziły w ich życiu, stroju, wyglądzie, domostwach. Utrwalała transformację Indian. Była to czasem fotografia propagandowa, tak jak zdjęcia „przed i po” wykonywane na przykład w szkole dla Indian w Carlisle. Zawodowy fotograf, John N. Choate, robił zdjęcia dzieciom tuż po przybyciu i później, w takim samym ustawieniu po kilku miesiącach. Zadaniem tych zdjęć była ilustracja dobroczynnego wpływu cywilizacji na tubylców, ilustracja refrenu Henry’ego Pratta, założyciela szkoły -„kill the Indian, save the man”. Inne zdjęcia transformacji chwytały i zatrzymywały w locie nieuniknione zmiany jakie historia Indianom narzuciła. Na przykład zdjęcia wodza Czerwonej Chmury są tego znakomitą ilustracją. Słynny wódz w stroju lakockim i europejskim wygląda tak samo poważnie i nieugięcie. Zdjęciom utrwalającym zmiany i transformacje poświęcimy osobny tekst.
Od czasu wynalezienia filmu pokrytego emulsją i wyprodukowania w 1888 roku ręcznego aparatu Kodak, z filmem na 100 zdjęć fotografia stała się powszechna. Wynalazca tej skrzynkowej kamery George Eastman (1854–1932) w 1900 roku sprzedawał sto tysięcy kamer rocznie. Badacze w terenie nie używali już ciężkich aparatów na statywach, tylko ręcznych kamer, których obraz nie był może tak dobry, ale za to wszędzie można było je zabrać. Znani antropologowie tacy jak James Mooney, Matilda Stevenson, Frank Russell, Walter Fewkes i wielu, wielu innych zabierali te kamery ze sobą w teren. Od lat 1890tych kamera była naturalnym i niezbędnym elementem ekwipunku do badań terenowych.
Jednocześnie w Ameryce rozrastała się sieć kolei, dobudowywano kolejne nitki. Koleje, w ramach promowania swoich usług, reklamowały turystykę w regiony zamieszkałe przez Indian. Szczególnie barwne tereny południowego zachodu zamieszkałe przez Indian Pueblo z ich egzotycznymi, pokojowymi i barwnymi rytuałami i niezwykłą sztuką znalazły wielu chętnych do ich fotografowania. Kiedy w 1922 roku wyprawa zorganizowana przez nowo otwarte Museum Indian w Nowym Jorku (Museum of the American Indian ufundowane rzez Georga Gustava Heye) wybrała się na ziemie Zuni ci mieli już dość fotografów. Doszło do zamieszek podczas ceremonii Shalako i zdjęcia starszyzna puebla skonfiskowała zdjęcia. Od tej pory fotografowanie wśród Zuni zostało zakazane. Wcześniej, bo w 1915 roku Indianie Hopi, znużeni napastliwymi, tłoczącymi się na małych placach fotografami starającym się za wszelką cenę zrobić zdjęcie ich słynnego Snake Dance zakazali fotografom wstępu na teren puebla.
W latach 30tych XX wieku antropologowie używali kamer znacznie ostrożniej, choć nadal zbierali wizualny materiał. Zwrócili się w stronę wywiadu i rozmowy. Tymczasem Biuro do Spraw Indian i inne agencje rządowe wykorzystywały fotografię i film do dokumentowania zmian w rezerwatach, do celów edukacyjnych i propagandowych. Coraz częściej sięgano po technikę filmową.
Fotografia związana z Indianami to temat ogromny. W kolejnych numerach Biuletynu PAES/PATE ukażą się dodatkowe teksty na temat różnych rodzajów zdjęć Indian. Będzie przede wszystkim o zdjęciach ilustrujących indiańskie transformacje, o zdjęciach głównie antropologicznych chwytających przemiany kulturowe zachodzące wśród Indian. Napiszemy na temat cykli fotograficznych – w tym głównie na temat słynnego dzieła Edwarda Curtisa, oraz przybliżymy temat dawniejszych i współczesnych fotografików pochodzenia tubylczego.
(Ewa Dżurak)
Bibliografia
A Companion to the Anthropology of American Indians. Red Thomas Bilosi. Malden, MA: Blackwell Publishing LTd, 2004
Sikora, Sławomir. Fotografia: między dokumentem a symbolem. Izabelin: Świat Literacki, 2004.
Breaking the Silence: Nineteenth-Century Indian Delegations in Washington, D.C- wystawa online w Peabody Museum of Archaeology and Ethnology at Harvard University: https://www.peabody.harvard.edu/node/2254
Shamoon Zamir. “Native Agency and the Making of "The North American Indian”: Alexander B. Upshaw and Edward S. Curtis”. American Indian Quarterly , Fall, 2007, Vol. 31, No. 4 (Fall, 2007), pp. 613-653
Sontag, Susan. O fotografii. Warszawa: Wydawnictwo Artystyczne i Filmowe, 1986
Silko, Leslie Marmon. Storyteller. New York: Penguin Books, 2012.
Bush, Alfred i Lee Clark Mitchell. The photograph and the American Indian. Princeton: Princeton University Press, 1994.
Spirit capture: photographs from the National Museum of the American Indian. Red. Tim Johnson. Washington: Smithsonian Institution, 1998.